wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 1 „W celach wyższych”

            Louis. Co mogę o nim powiedzieć? Idealny chłopak, rozchwytywany w LEHS jak świeże francuskie rogaliki. Jestem szczęściarą, że mam takiego partnera. Wysoki, przystojny, zielonooki szatyn był nie tyle miły, pomocny i troskliwy, ale jeszcze koszmarnie romantyczny. Na co dzień grał w szkolnej drużynie piłki nożnej jako obrońca i był nawet jeszcze bardziej ważny (dla dziewczyn, a jakżeby inaczej) na boisku niż cała reszta zawodników. W szkole był inteligentnym uczniem, zbierającym same czwórki i piątki. Jego rodzice znali każdego, kogo trzeba było znać, by wspiąć się na wyżyny chwały, przez co zostali najbogatszą rodziną w całym Londynie. Był tak cholernie idealny, że aż nudny. Trzeba jednak brać to, co dają, czyż nie?
           
            - Jedno frapee poprosimy – powiedział do rudowłosej kelnerki – z dwoma słomkami i szaszłyki owocowe z grilla.

            - Już podaję – wymruczała i spłonęła rumieńcem, a zaraz potem zniknęła za barem. Siedzieliśmy w kawiarni Starbucks przy samym oknie od sufitu do ściany. Takie są teraz bardzo modne, więc nawet tutaj je zamontowano.

            - Mam dzisiaj mnóstwo do roboty – powiedziałam. – Tak więc wypijemy tylko te frapee i już pójdę, nie gniewaj się.

            - Pomóc ci w czymś? – zapytał z troską w głosie. Mógłbyś mi wypchać biustonosz kasą, pomyślałam i zaraz skarciłam się w duchu za te myśli.

            - Nie, dzięki. – kelnerka podała nam pod nos frappe i szaszłyki. Zaczęłam powoli pić. To romantyczne, ale Lou robi tak codziennie, przez co już nie widzę w tym tego uroku.  Oderwałam się od zielonej słomki i sięgnęłam po przekąskę. Truskawki w połączeniu z bananami z grilla smakowały przepysznie. I dziwnie świeżo. Pewnie dla Louisa kelnerka kazała podać tą najlepszą porcję.

            - I jak ci smakuje? – zapytał z uroczym uśmiechem, drapiąc się po karku. Odwzajemniłam gest.

            - Wyśmienite, skarbie – szepnęłam i przechyliłam się przez stół, żeby go pocałować. Przejechałam językiem po jego wargach. Może nie będzie tak źle, coś zarobię, ale z tym bankiem to była pomyłka. Bo czy chcę ten ideał i przy okazji reputację ryzykować dla ubrań? Pff… Przecież ciuchy są ważne.

            - Ja już będę lecieć, Louis. – podniosłam się z krzesła i wychodząc, musnęłam wargami jego policzek. Czułam się dziwkarsko. Kiedy weszłam do wielkiej galerii, cicho jęknęłam. Dziwka.

            Cóż, moje ubranie w lecie było całkiem naturalne. Miałam na sobie krótki top, zakończony tuż pod piersiami, pokazujący płaski brzuch i jeansowe szorty, które również ukazywały szczupłe nogi. Jak dobrze było chodzić na siłownię, żeby teraz tak wyglądać! Na stopach były japonki, jednak w torebce schowałam czerwone, wysokie, wyzywające szpilki. Zaznajomieni na pewno od razu zauważą, że jestem… że oddaję swoje ciało w celach wyższych. Tak ładniej brzmi. Jeszcze rozpuściłam włosy, by ułożyły się w seksowne fale. Myślę, że jest ok. Wjechałam po ruchomym chodniku do miejsca, do którego klientele o zdrowych zmysłach omijali szerokim łukiem. Miejsce to, zwane „wylęgarnią” jest najlepsze dla tych, które chcą zarobić, a także dla tych, którzy chcą się zabawić. Jeżeli wiecie, o co mi chodzi. Ogólnie, ochrona w tym sklepie na wylęgarnię nie zwraca uwagi – podsłuchałam kiedyś, jak mówili, że to tylko dziwki. Wzdrygnęłam się. Nie będę dziwką. To tylko chwilowe.  Nagle jakiś chłopak, wyższy ode mnie złapał mnie za rękę. Ha! Już pierwszy klient!

            - Ile bierzesz? – szepnął uwodzicielsko. Nie myślałam o tym. Na razie może 150 funtów…?

            - 150 – mruknęłam.

            - Ostro jedziesz – burknął. – Obyś była dobra. – wepchnął mi w spodenki zwitek kilku banknotów. Wsiadłam w samochód i dojechaliśmy do, zapewne jego, domu. Nie rozglądałam się, tylko od razu przeszliśmy do rzeczy. Muszę wam wyznać, że… to nie jest pierwszy raz. Lou pozbawił mnie dziewictwa, więc wprawę jaką taką miałam.

            Najpierw powiedziałam, że lepsza jestem po kilku drinkach. Może kiedy alkohol mnie zaślepi, nie będę już zwracała uwagi na to, że uprawiam seks z obcym facetem. Więc on dał mi nawet całą butelkę whisky, którą szybko opróżniłam. Nie czułam się po tym najlepiej, ale jednak pomogło. Ostatnie, co pamiętam, to jego tatuaż motyla na brzuchu i namiętne całowanie.

Od autorki: Może za szybko to zrobiłam, ale od razu mówię, że w pierwszych rozdziałach wydarzenia będą się popychać, przepychać i co tam jeszcze. Jak szablon i rozdział?

5 komentarzy:

  1. Biedny, kochany Louis. Ty wiesz ile ja bym dała za takiego chłopaka? A co na to Berna?
    "Pff… Przecież ciuchy są ważne." Tok myślenia dzisiejszych nastolatek. xD
    Rozdział mi się podoba, choć rzeczywiście szybko wszystko się potoczyło. Poza tym notka za krótka, dziewczyno. Ledwo zaczęłam czytać, a już skończyłam. :( Mam nadzieję, że mi to jakoś zrekompensujesz i szybko dodasz następny rozdział. ;D
    A szablon oczywiście bardzo ładne. Zdjęcie Harry'ego jest świetne. Jego uśmiech przyprawia mnie o zawał serca. xD
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń