Louis.
Co mogę o nim powiedzieć? Idealny chłopak, rozchwytywany w LEHS jak świeże
francuskie rogaliki. Jestem szczęściarą, że mam takiego partnera. Wysoki,
przystojny, zielonooki szatyn był nie tyle miły, pomocny i troskliwy, ale
jeszcze koszmarnie romantyczny. Na co dzień grał w szkolnej drużynie piłki
nożnej jako obrońca i był nawet jeszcze bardziej ważny (dla dziewczyn, a
jakżeby inaczej) na boisku niż cała reszta zawodników. W szkole był
inteligentnym uczniem, zbierającym same czwórki i piątki. Jego rodzice znali
każdego, kogo trzeba było znać, by wspiąć się na wyżyny chwały, przez co
zostali najbogatszą rodziną w całym Londynie. Był tak cholernie idealny, że aż
nudny. Trzeba jednak brać to, co dają, czyż nie?
-
Jedno frapee poprosimy – powiedział do rudowłosej kelnerki – z dwoma słomkami i
szaszłyki owocowe z grilla.
-
Już podaję – wymruczała i spłonęła rumieńcem, a zaraz potem zniknęła za barem.
Siedzieliśmy w kawiarni Starbucks przy samym oknie od sufitu do ściany. Takie
są teraz bardzo modne, więc nawet tutaj je zamontowano.
-
Mam dzisiaj mnóstwo do roboty – powiedziałam. – Tak więc wypijemy tylko te
frapee i już pójdę, nie gniewaj się.
-
Pomóc ci w czymś? – zapytał z troską w głosie. Mógłbyś mi wypchać biustonosz kasą, pomyślałam i zaraz skarciłam
się w duchu za te myśli.
-
Nie, dzięki. – kelnerka podała nam pod nos frappe i szaszłyki. Zaczęłam powoli
pić. To romantyczne, ale Lou robi tak codziennie, przez co już nie widzę w tym
tego uroku. Oderwałam się od zielonej
słomki i sięgnęłam po przekąskę. Truskawki w połączeniu z bananami z grilla
smakowały przepysznie. I dziwnie świeżo. Pewnie dla Louisa kelnerka kazała
podać tą najlepszą porcję.
-
I jak ci smakuje? – zapytał z uroczym uśmiechem, drapiąc się po karku.
Odwzajemniłam gest.
-
Wyśmienite, skarbie – szepnęłam i przechyliłam się przez stół, żeby go
pocałować. Przejechałam językiem po jego wargach. Może nie będzie tak źle, coś
zarobię, ale z tym bankiem to była pomyłka. Bo czy chcę ten ideał i przy okazji
reputację ryzykować dla ubrań? Pff… Przecież ciuchy są ważne.
-
Ja już będę lecieć, Louis. – podniosłam się z krzesła i wychodząc, musnęłam
wargami jego policzek. Czułam się dziwkarsko. Kiedy weszłam do wielkiej
galerii, cicho jęknęłam. Dziwka.
Cóż,
moje ubranie w lecie było całkiem naturalne. Miałam na sobie krótki top, zakończony
tuż pod piersiami, pokazujący płaski brzuch i jeansowe szorty, które również
ukazywały szczupłe nogi. Jak dobrze było chodzić na siłownię, żeby teraz tak
wyglądać! Na stopach były japonki, jednak w torebce schowałam czerwone,
wysokie, wyzywające szpilki. Zaznajomieni na pewno od razu zauważą, że jestem…
że oddaję swoje ciało w celach wyższych. Tak ładniej brzmi. Jeszcze rozpuściłam
włosy, by ułożyły się w seksowne fale. Myślę, że jest ok. Wjechałam po ruchomym
chodniku do miejsca, do którego klientele o zdrowych zmysłach omijali szerokim
łukiem. Miejsce to, zwane „wylęgarnią” jest najlepsze dla tych, które chcą
zarobić, a także dla tych, którzy chcą się zabawić. Jeżeli wiecie, o co mi
chodzi. Ogólnie, ochrona w tym sklepie na wylęgarnię nie zwraca uwagi –
podsłuchałam kiedyś, jak mówili, że to tylko dziwki. Wzdrygnęłam się. Nie będę dziwką.
To tylko chwilowe. Nagle jakiś chłopak, wyższy ode
mnie złapał mnie za rękę. Ha! Już pierwszy klient!
-
Ile bierzesz? – szepnął uwodzicielsko. Nie myślałam o tym. Na razie może 150
funtów…?
-
150 – mruknęłam.
-
Ostro jedziesz – burknął. – Obyś była dobra. – wepchnął mi w spodenki zwitek
kilku banknotów. Wsiadłam w samochód i dojechaliśmy do, zapewne jego, domu. Nie
rozglądałam się, tylko od razu przeszliśmy do rzeczy. Muszę wam wyznać, że… to
nie jest pierwszy raz. Lou pozbawił mnie dziewictwa, więc wprawę jaką taką
miałam.
Najpierw
powiedziałam, że lepsza jestem po kilku drinkach. Może kiedy alkohol mnie
zaślepi, nie będę już zwracała uwagi na to, że uprawiam seks z obcym facetem.
Więc on dał mi nawet całą butelkę whisky, którą szybko opróżniłam. Nie czułam
się po tym najlepiej, ale jednak pomogło. Ostatnie, co pamiętam, to jego tatuaż
motyla na brzuchu i namiętne całowanie.
Od autorki: Może za szybko to zrobiłam, ale od razu mówię, że w pierwszych rozdziałach wydarzenia będą się popychać, przepychać i co tam jeszcze. Jak szablon i rozdział?
Biedny, kochany Louis. Ty wiesz ile ja bym dała za takiego chłopaka? A co na to Berna?
OdpowiedzUsuń"Pff… Przecież ciuchy są ważne." Tok myślenia dzisiejszych nastolatek. xD
Rozdział mi się podoba, choć rzeczywiście szybko wszystko się potoczyło. Poza tym notka za krótka, dziewczyno. Ledwo zaczęłam czytać, a już skończyłam. :( Mam nadzieję, że mi to jakoś zrekompensujesz i szybko dodasz następny rozdział. ;D
A szablon oczywiście bardzo ładne. Zdjęcie Harry'ego jest świetne. Jego uśmiech przyprawia mnie o zawał serca. xD
Pozdrawiam
Dobre to. ; )
OdpowiedzUsuńŚwietne ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny;)
OdpowiedzUsuń